Tydzień poprzedzający derbowe starcie w Puławach nie był łatwy dla trenera Padwy Marcina Czerwonki. Dolegliwości grypowe i inne drobne urazy zgłosiła kilku zawodników pierwszego zespołu, toteż czasu na opracowanie różnych wariantów w ataku i obronie przed prestiżowym meczem nie było wiele.
– Los nas nie oszczędza, ale jestem pewien, że w sobotę wszystko będzie jak należy. O motywację do pokonania rywala zza między jestem spokojny – zapewniał szkoleniowiec żółto-czerwonych.
I rzeczywiście, w sobotnie popołudnie zamojska maszyna działała bardzo dobrze. Gospodarze, mimo usilnych starań i posiłków z pierwszego zespołu (Kacper Adamczuk, Kamil Śliwiński, Piotr Jarosiewicz) nie potrafili zbliżyć się do rywali. Przewaga zamościan po pierwszej połowie wynosiła pięć bramek (17:12) i nic nie wskazywało na przełom. A jednak…
Jeszcze w 44 min Padwa prowadziła 24:19, ale zaledwie dziewięć minut później sytuacja uległa diametralnej odmianie.
– W 53 min to rywale prowadzili 26:25. Wpływ na to miały aż trzy wykluczenia naszych zawodników. Od tego momentu aż do końcowej syreny wynik stał na ostrzu noża – powiedział trener Czerwonka.
Szczęśliwe zakończenie nie byłoby możliwe bez błysku Adriana Adamczuka (łącznie 7 bramek). To właśnie „Lukier” zaliczył 29. i 30. trafienie w tym spotkaniu, a w ostatniej akcji przejął piłkę odbitą przez bramkarza po rzucie jak zwykle najskuteczniejszego w naszym zespole Szymona Fugiela (11 trafień). Adamczuk ruszył na bramkę, ale został sfaulowany i sędziowie podyktowali rzut karny. Nerwami ze stali popisał się Fugiel i komplet punktów znalazł się w wesołym autobusie do Zamościa.
Azoty II Puławy – Padwa 30:31 (12:17)
Padwa: Drabik, Bąk, Wnuk – Fugiel 11, Adamczuk 7, Samoszczuk 5, Pieczykolan 4, Sałach 1, Gałaszkiewicz 1, Bigos 1, Maciocha 1, Juźwiak, Kozyrski.
Azoty II: Wiejak, Sętowski – Wiejak 6, Mchawrab 6, Jarosiewicz 5, Flont 5, Adamczuk 3, Smaga 2, Przychodzeń 1, Bielawski 1, Wolski 1, Śliwiński, Cieślak, Baranowski.
Napisz komentarz
Komentarze