Nie było żadną tajemnicą, że zawodnicy Wisły szczególną uwagę poświęcą Szymonowi Fugielowi. Kapitan Padwy w dwóch pierwszych spotkaniach rzucił aż 23 bramki. Nic więc dziwnego, że Fugiel otrzymał dodatkową „ochronę”.
W pierwszych minutach ciężar gry na siebie wziął więc Adrian Adamczuk. „Lukier” miał jednak pecha, ponieważ już w 7 min nieszczęśliwie upadł na parkiet i skręcił staw skokowy. Rozgrywający pojawił się jeszcze w drugiej połowie, ale było widać, że uraz sprawia mu dyskomfort.
Po kontuzji Adamczuka swoje „turbo” niespodziewanie włączył Tomasz Sałach, który rzucił cztery bramki pod rząd. Pod koniec pierwszej części błysnął także jeden z najmłodszych w drużynie Aleksy Radwański. Doświadczeniem imponował też Tomasz Samoszczuk. Słowem – kolektyw co się zowie.
Po remisowej pierwszej połowie zamojska publiczność szykowała się na prawdziwe grzmoty na parkiecie. I nie zawiodła się! Jeszcze w 42 min obie drużyny szły łeb w łeb, ale od tego momentu gospodarze zaczęli przejmować inicjatywę. Po rzucie Pawła Maciochy z 47 min zamościanie prowadzili już czterema bramkami (23:19). Ta zaliczka pozwoliła na dowiezienie zwycięstwa do szczęśliwego końca, choć trudno odmówić gościom ambicji. Cały czas wywierali presję na miejscowych, by na cztery minuty przed końcem dojść ich na jedną bramkę.
W tej fazie wyróżnił się przede wszystkim bramkarz Padwy Rafał Bąk, który swoimi interwencjami porwał z miejsc kibiców.
Zamojscy szczypiorniści wygrali już trzy spotkania w tym sezonie i dali jasny sygnał, że będą liczącą się siłą w całej stawce. Dokąd dojedzie żółto-czerwony autobus? Tego obecnie nie wie nikt.
MKS Padwa Zamość – Wisła Sandomierz 28:26 (13:13)
Padwa: Bąk, Drabik, Wnuk – Gałaszkiewicz 5, Sałach 4, Fugiel 4, Samoszczuk 3, Bigos 3, Maciocha 3, Radwański 3, Adamczuk 2, Pieczykolan 1, Kozyrski.
Wisła: Skowron, Pęgielski – Rusin 7, Cupisz 6, Białkowski 4, Dusak 3, Werstler 2, Kubisztal 2, Teterycz 1, Serafin 1, Statuch, Solon.
Sędziowali: Maciej Karwowski, Mirosław Kowalski (Przemyśl). Widzów: 300.
Napisz komentarz
Komentarze