Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 5 listopada 2024 03:24
Przeczytaj!
Reklama

Palpitacja serca po zamojsku

To już norma, że mecze drugoligowej drużyny Padwy Zamość to dreszczowiec najwyższej próby. W sobotnie popołudnie ekipa trenera Marcina Czerwonki zremisowała z liderem, MOSIR Bochnia 26:26. W serii rzutów karnych to zamościanie popisali się większą odpornością na stres i to oni zgarnęli dwa punkty.
Palpitacja serca po zamojsku

Autor: Fot. Kazimierz Chmiel

Kwintesencją sportu są emocje, przede wszystkim te pozytywne. A tych na meczach zamojskich szczypiornistów jest aż nadto. Kibice piłki ręcznej z Hetmańskiego Grodu przywykli do tego, że na meczach w hali OSiR mogą cieszyć się prawdziwą sportową ucztą. Być może czasami piłka nie słucha się zawodników jak ma to miejsce w najwyższej klasie rozgrywkowej, być może czasem brakuje chłodnej głowy przy organizowaniu ataku, ale jednego z pewnością nie można zamościanom odmówić. Wielkiego serca do walki i zaangażowania. 

- Mamy dla kogo grać. Ten doping zwyczajnie nas uskrzydla – mówi Tomasz Fugiel, rozgrywający  

Publiczność, która w komplecie zameldowała się w hali Ośrodka Sportu i Rekreacji spisała się na piątkę, podobnie jak zawodnicy Padwy. Lider z Bochni postawił miejscowym bardzo trudne warunki. Przewaga lidera tabeli była szczególnie widoczna w środkowej fazie spotkania. W 36 min przewaga przyjezdnych wynosiła już cztery gole (14:18).  

Im bliżej było do końcowej syreny tym mobilizacja w zamojskich szeregach była coraz większa. Uskrzydleni fantastycznym dopingiem gospodarze trafiali coraz częsciej, a z drugiej strony potrzebną zespołowi jakość dał bramkarz Karol Drabik.  

Na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry Padwa prowadziła dwoma golami (24:22) i szczęście gospodarzy było na wyciągnięcie ręki. Niestety, w końcówce spotkania posypały się dwuminutowe wykluczenia dla zamościan. Bochnianie zniwelowali stratę w ostatniej akcji po rzucie Łukasza Urbanowicza. 

W serii rzutów karnych wulkan emocji wybuchł ze zdwojoną siłą. Pierwszy rzut Tomasza Fugiela (wraz z bratem Szymonem rozegrał kapitalne zawody rzucając po 11 goli) obronił Tomasz Węgrzyn, ale później obyło się już bez pomyłki. Swoją robotę wykonał także Karol Drabik, który obronił dwa rzuty karne, po czym utonął w ramionach kolegów. 

– Przeżywam podobne emocje jak po meczu z AZS UJK. Z jednej strony odczuwam radość z wygranej, ale z drugiej strony brakuje tego jednego punktu – podsumował krótko trener Marcin Czerwonka. 

Szczypiornistów czeka teraz przerwa świąteczna. Do rywalizacji wrócą 7 kwietnia. Zamościanie zagrają na wyjeździe z Orłem Przeworsk. 

 

MKS PADWA ZAMOŚĆ – MOSIR BOCHNIA 26:26 (12:15), rzuty karne 5:4 

Padwa: Bąk, Drabik, Wnuk – T. Fugiel 11, Sz. Fugiel 11, Samoszczuk 2, Adamczuk 2, Sałach, Bigos, Maciocha, Pieczykolan, Kozyrski.  

Bochnia: Węgrzyn, Gut – Bujak 7, Zubik 6, Urbanowicz 4, Dziedzic 3, Janas 3, Dobrzański 2, Jewiarz 1, Wolnik, Pach, Pamuła, Stopczyński, Rogóż. 

Sędziowali: Paweł Piątek, Maciej Szestakow (Rzeszów), Widzów: 690. Kary: Padwa – 12min; Bochnia 6 min. 



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama